Ale jaja!

Zwykły wpis

Jakiś czas temu dowiedziałem się o istnieniu nowego sposobu żywienia. Znamy wszyscy wegetarian, wegan i frutarian. Okazuje się, że są jeszcze witarianie. Witarianie jadają tylko surowe rzeczy. Maksymalna dopuszczalna przez nich temperatura obróbki to 41°C. Witarianie wierzą (choć bardziej są przekonani), że obróbka termiczna zabija jedzenia. Dlatego spożywają je żywcem. Nie znam dokładnie przyczyn tego jawnego okrucieństwa dla owoców, warzyw i mięsa (ciekawe, czy zabijają wcześniej zwierze, czy jedzą tak całkiem żywcem) i chwilowo nie mam czasu się w to zagłębiać, ale wiem, że ma to coś wspólnego z enzymami (które fakt faktem w gotowaniu są niszczone) i teorią pana Howella.

Do rzeczy jednak. Znalazłem forum Dobra Dieta – nowe spojrzenie na odżywianie. I zapewniam: mają tam nowe spojrzenie!

Na forum jest Surowy dział – właśnie dla witarian. W dziale tym zainteresowała mnie dyskusja o jajkach. Ja osobiście lubię jajka na surowo – wiem, że to bardzo dziwne, ale mi smakują. W ogóle bardziej smakują mi surowe rzeczy, jednak witarianinem nie jestem i raczej nie zostanę. Bo w przeciwieństwie do osób z forum, choć jadam surowiznę, zdaję sobie sprawę z potencjalnego zagrożenia zdrowotnego związanego ze spożyciem ryb, mięsa i jaj nieobrobionych termicznie. Tu dochodzimy do sedna. Oto jakich mądrych rzeczy dowiedziałem się z forum:

Salmonell rządzi, radzi, Salmonella cię nie zdradzi

Zbychu, ta sprawa była wałkowana już wiele razy – patogeny nie są problemem
„in fact” bakterie salmonelli są wykorzystywane do leczenia niektórych rodzajów raka

Po pierwsze ten niezwykły brak interpunkcji. O co chodzi? „Patogeny nie są problemem >>in fact<<" czy ">>in fact<< baterie salmonelli…"? Przejdźmy jednak dalej:

Ale Zbychowi mama i ciocia mowily o niebezpieczenstwie salmonelli, poza tym w „dzien dobry tvn” i „pani domu” tez ostrzegali ze nie mozna jesc surowych jaj bo to bardzo grozne iniebezpieczne.

Oczywiście, ostatnio mamy znacznie mniej zatruć bakteriami z grupy salmonelli niż kiedyś. Wynika to z większej dbałości o higienę produkcji żywności, z faktu stosowania w przemyśle spożywczym jaj sproszkowanych zamiast surowych, z powszechnego naświetlania jaj promieniami UV. Jednak z jakiś powodów nie dopuszcza się do kontaktu z żywnością nosicieli salmonelli. Ufam, że osoby, które tak postanowiły, miały większą wiedzę od autorów z forum i nie robiły tego tylko po złości, aby uniemożliwić reszcie ludzkości dostęp do baterii leczących raka!

Mądrej głowie dość dwie słowie

Zawsze warto swoje własne mądrości poprzeć mądrym i wielce uczonym cytatem. Jeżeli cytat jest w języku obcym, tym lepiej! Mądrzejszy jest na pewno, bo zagraniczni uczeni (o ile tylko nie należą do globalnego spisku producentów żywności i Big Pharmy) są znacznie mądrzejsi od miejscowych. Co do strawności jajek cytat był taki:

Digestibility of Eggs.—Digestion experiments show that there is but little difference in the digestibility of eggs cooked in different ways. A noticeable difference, however, is observed in the rapidity with which the albumin and proteids are dissolved in a pepsin solution. In general, it was found that, when the albumin was coagulated at a temperature of 180°, it was more rapidly and completely dissolved in the pepsin than when coagulated at a temperature of 212°. When eggs were cooked at a temperature of 212°, the hard-boiled eggs appeared to be slightly more digestible than the soft-boiled eggs, but the digestion was not as complete as when the cooking was done at a temperature of 180°; then no difference in digestibility was found between[Pg 117] eggs cooked for a short or a long time. The egg is one of the most completely digested of all foods, practically all the protein and fat being absorbed and available to the body. Langworthy, in discussing Jorissenne’s investigations on the digestibility of eggs, states:[53]

Jak już wszyscy wiemy z małego Słownik antyszczepionkowca powszechną obecnie metodą uzyskiwania wyższego wykształcenia jest googl.pl i org.wikipedia.pl. Oba zacne, acz metodologii i zdrowego rozsądku nie zastąpią.

Moje pierwsze zastrzeżenie dotyczy podanych w cytowanym dziele temperatur. Nikt na forum nie zastanowił się, dlaczego naukowcy postanowili testować gotowanie jajka w tak wysokich i w sumie dziwnie dobranych temperaturach. Tu dochodzimy do pierwszej zasady: zawsze podawaj jednostki!.

Dopisek bibliograficzny do cytatu

Human Foods and Their Nutritive Value
Author: Harry Snyder
1914 New York

zasugerował mi, że chodzi o stopnie Fahrenheit, nie Celsjusza. I faktycznie, po przeliczeniu daje to większy sens. Bo 180 °F to około 82 °C, czyli temperatura nieco powyżej temperatury denaturacji białka jaja kurzego, a 212 °F to po prostu 100 °C, czyli normalna temperatura domowego gotowania.
Przemilczę kwestię roku wydania tej książki, bo tekst jest w miarę sensowny.

Ciekawsze są komentarze z forum:

jak jaja byly gotowane w temp.212 to jaja na twardo okazaly sie lekko bardziej strawne (szybciej?)niz jaja na miekko, ale! strawnosc nie byla tak kompletna jak u jaj gotowanych w tepmeraturze 180, nie stwierdzono tez roznic w strawnosci pomiedzy jajami gotowanymi dluzej lub krocej.
Czyli mozna wyciagnac wniosek ze czym wieksza temperatura tym mniej kompletna strawnosc, aczkolwiek nie koniecznie wieksza szybkosc.

No cóż, średnio taki wniosek można wyciągnąć. Ja wyciągam taki wniosek, że mało jest powiedziane o sposobie przeprowadzenia eksperymentu. Bo jeśli do surowego jajka dodano pepsyny i wymieszano, a następnie całe, twardo zgotowane jajko wrzucono do pepsyny, to nie dziwi mnie ani trochę, że gwałtowniej i bardzie kompleksowo było trawione jajko surowe.

A co do mniejszej „komplteności strawności” jajka przy wyższych temperaturach, to tak – jak się jajko zmineralizuje w np. 360 °C, to strawność białka będzie żadna, bo nie będzie tam białka. Taki wniosek faktycznie można wyciągnąć, ale na pewno nie z powyższego cytatu.

Były też głosy całkowitego niezrozumienia tekstu:

a to zupełnie przeczy praktyce
jaja ugotowane na twardo były dla mnie wyraźnie cięższe na żołądkuk niż te ugotowane na miękko; a te surowe są jeszcze bardziej lżejsze

To jest nowa metoda badania strawności. Jesz dowolny produkt najpierw na surowo, a potem gotowany lub odwrotnie i sprawdzasz, kiedy lepiej się czułeś. Inne czynniki nie mają znaczenia, chyba że obalają twoją teorię. Jeśli założyłeś, że lepsza jest surowizna, a źle się po niej poczułeś, to pewnie jesteś akurat chory i twój układ trawienny nie działa właściwie.

Bo naocznie widać, że:

Gotowane jajka trawią się u mnie długo; surowe żółtka bardzo szybko

Zaglądasz przez otworek w brzuchu i liczysz stoperem czas: czy jajko jeszcze tam jest, czy już nie ma – czas stop!

Na dodatek żółtko

Ostatecznie dowiedziałem się, że białko to w ogóle trucizna bo zawiera inhibitory enzymów, a jeść nalezy wyłącznie żółtka. O strawności żółtka więc:

Jesli przykladowo chodzi o surowe zoltka jaj,
to ich „strawnosc” bedzie w porownaniu do „gotowanego”(najmniejsza degradacja) lepsza.

Dlaczego?

1.) jestesmy w stanie potecjalnie wykorzystac
wszystkie skladniki z surowego zoltka,
bowiem zaden z nich nie zostal „uszkodzony” przez
wysoka dawke „energii” podczas np. smazenia czy gotowania 8)

Tym sposobem nie mamy sztucznie „wygenerowanych”
za pomoca „energii” bezwartosciowych skladnikow(zamiana skladnikow potecjalnie naprawczych-budulcowych na energetyczne czy smieci)
, ktore nadaja sie tylko na „spalenie” czy „wydalenie”. 8)

2.) dla zdrowego „przewodu pokarmowego” i „ciala”
dzialajacych perfekcyjnie, sporadyczne incydenty
jedzenia „termicznych zoltek” praktycznie nie maja znaczenia,
jednak juz np. dla kobiet po 35 roku zycia gdzie do starosci
juz bardzo blisko 8) ma to kolosalne znaczenie.
Po 50 dotyczy to juz obu plci. 8)

3.) Mozna smialo stwierdzic im wieksza koncentracja
„wartosciowych pozaenergetycznych” skladnikow „elementarnych”
w surowym „pokarmie” tym wiecej korzysci przynosi ich
spozywanie na „surowo”, i bardziej degraduje taki pokarm
„obrabianie energetyczne”. 8)

4.) Co sie tyczy ludzi umierajacych(mam na mysli widoczne
golym okiem spektakularne objawy), czyli dotyczy to wiekszosci
ludzi po 50-tce oraz „grubasow” niezaleznie od wieku – utuczonych na „markietowej truciznie”, to:
– spozywanie np. surowego zoltka, powinno byc „metoda z wyboru”
(trzeba jednak uwzglednic fakt, ze u sporej liczby ludzi,
nawet cholesterol zawarty w surowych zoltkach zabija 8)
(miazdzyca i powiklania)

Na to nawet mi się nie chce odpowiadać. To jest po prostu stek bzdur! Jak mawiał jeden z profesorów z IHUW: „Bzdura z kopytami!”. Wchodzimy w magiczny obszar „elementarnych składników”, które zostają „uszkodzone” przez obróbkę termiczną i „sztucznie” przekształcone w składniki szkodliwe. WTF!

Któregoś pięknego dnia zabiorę się do lektury i analizy tekstu Howella. Tymczasem jednak zalecam ROZWAGĘ!

______________________________
Całą dyskusję znajdziecie tutaj.

Wszystkie cytaty z zachowaniem oryginalnej pisowni.

Jedna odpowiedź »

  1. fascynujace. I przerazajace jednoczesnie. Nie zebym odmawiala kukusiom prawa do bycia kukusiami. Raczej przeraza mnie, ze ostatnio stawia sie znak rownosci miedzy nauka i pseudonauka w imie zle pojetej demokracji, przy jednoczesnym domaganiu sie equal time. I przedstawianiu tego rodzaju szopki jako sympozjum naukowego.

  2. komputer sie na mnie uwzial. Czy mozne jedna z tych wypowiedzi po prostu wyciac, bo mi sie dwa razy powysylalo.

  3. O, bardzo dziękuję, że przypomniałeś o witarianach :-). Opisuje ich, genialnie jak zwykle, Maria Grodecka w swojej nie mniej genialnej książce „Zmierzch świadomości łowcy”. Pewnie znasz, ale i tak zacytuję takie kwiatki, jak to, że być może dzięki witarianizmowi można osiągnąć nieśmiertelność, bo świeże owoce są źródłem nietoksycznego białka, i są w nich wszelkie składniki pozwalające komórkom regenerować się w nieskończoność. Że jedna pani tak się wyleczyła z białaczki. Że dzięki witarianizmowi nie ma w organizmie człowieka niestrawionych resztek, a to właśnie te resztki drażnią połączenia nerwowe. Nie są także produkowane gazy, bo nie ma fermentacji, a przecież normalnie gazy uciskają tętnice, co uniemożliwia swobodne krążenie krwi. W związku z tym „energia, zwolniona od nieustannego podtrzymywania funkcji trawiennych, unosi się z jelit do móżgu i serca i zasila ich pracę.”
    Za namiary na forum także bardzo dziekuję, ale Grodecką polecam gorąco, bo fajna jest 🙂

  4. Ale żeś się zafiksował na witarianach, nie rozumiem. Jeśli chodzi o fora internetowe to nie zaskoczyły mnie wypowiedzi. Na forach tematycznych zawsze znajdą się ci co pozjadali wszystkie rozumy i mimo najbardziej autentycznych faktów prawdziwych nie dadzą sobie nic przetłumaczyć. Prawo wypowiedzi nie czasem się nie sprawdza co zrobić.
    Raz mi się niestety w życiu zdarzyło mieć salmonellę, żaden argument dotyczący leczenia pałeczkami salmonelli nigdy do mnie nie trafi. Mimo, że masa w torcie osiemnastkowym koleżanki była pyszna, niewyparzonych jaj do ust nie biorę.
    Co do witarian to pamiętam lata temu przeczytany artykuł – podobno od jedzenia surowizny jaśnieje tęczówka oka! Ja tam bym chciał mieć bardziej niebiesko-szare, zastanowię się więc z rozwagą nad taką zmianą:)
    pozdrowienia!

  5. A wiesz, nie znałem tej pani. Ale wielkie dzięki za namiary, na pewno nadrobię zaległości, bo te opisywane fragmenty są genialne!!

  6. Wiesz, ja mam taki podły cel w życiu. Poza tym, że lubię gotować i że wyznaję taki dziwny światopogląd, że należy jeść wszystko, co nam smakuje (prze co rozumiem warzywa, owoce, ryby i owoce morza, mięso, a nawet owady, jeśli komuś to miłe), bo tylko różnorodna dieta przyczynia się do właściwego funkcjonowania organizmu (nie będę rozwijał tej myśli w tej chwili), to na dodatek zajmuję się tępieniem oszołomów żywieniowych. Kiedyś dostawałem szału, jak ktoś mi opowiadał o toksycznym działaniu mleka na organizm (nieuczulonego człowieka), teraz jednak wybucham śmiechem. 😀 Niemniej będę wytykać palcami (co niegrzeczne, ale trudno) i uświadamiać, bo faktycznie jestem nieco zafiksowany 😛

  7. Bardzo dziękuję Ci za ten komentarz. Myślałem o tym trochę i muszę przyznać, że niezwykle trafnie to ujęłaś. Problem faktycznie polega na tym, że coraz częściej „stawia sie znak rownosci miedzy nauka i pseudonauka w imie zle pojetej demokracji”. Media bardzo to promują. Same zresztą są bogatym źródłem tego zjawiska, bo gdy podają tzw. ciekawostki ze świata nauki, to robią to zazwyczaj na marginesie i tak skrótowo, że każdy może wywnioskować z tego co tylko zechce.

Dodaj komentarz